Ostatnimi czasy na całym świecie stosunek opinii publicznej do konsumpcji cannabis stał się znacznie łaskawszy, w wielu krajach praktyki konsumpcji zdekryminalizowano, i proces ten cały czas postępuje.
Polska jest w tychy przemianach jak zwykle nieco w tyle, ale dotyczy to tylko warstwy legislacyjnej. I tak, od dawna, kannabis konsumuje, wg anonimowych deklaracji osób ankietowanych, około 20-25% populacji. Daje to mizerna liczbę ok. 8 milionów obywateli!
Nasuwa się wniosek, że skoro za naszymi granicami konopie mogą być lekiem, lub jedną z bezpieczniejszych używek, to i my możemy czerpać korzyści ze stosowania kannabisu, nie czekając aż niespecjalnie zorientowani merytorycznie posłowie wyregulują status tej pospolitej rośliny do stanu którego rodacy nie musieliby sie wstydzic przed bardziej cywilizowanymi mieszkańcami kontynentu.
Dotyczy to w szczególności tych, którzy kannabis traktują jako lek. Dla nich bilans korzyści i ryzyka jest tak oczywisty że pisanie o tym byłoby wtórne w obliczu dostępnej już powszechnie i obficie literatury na ten temat.
Skoro odpowiedzieliśmy juz sobie na pytanie "czy?", poszukamy odpowiedzi na dylemat "jak?".
Skoro niemal w całości podaż kannabisu zapewnia nam czarny rynek, a specyfiką tego rynku jest znikoma jego kontrola przez konsumentów, a co za tym idzie dyskusyjna jakość oferty, pozostaje nam się po prostu od niego uniezależnić. Na szczęście uprawa kannabisu jest dość tania i prosta, porównywalna - powiedzmy - do pędzenia domowego wina. W przeciwieństwie - jeśli chodzi o koszty - do zaopatrywania się na czarnym rynku.
Kannabis uprawia się jak typową roślinę doniczkową, zaś różnica dotyczy oświetlenia. Aby uzyskać kwitnienie, należy jej po okresie wegetacyjnym (wzrostu) skrócić czas dziennego naświetlania słońcem do 12h.24 i niżej. Oczywiście to słońce można zastąpić lampami. A od kiedy pojawiły sie na rynku bardzo ekonomiczne lamp LED, wypierając dość drogie i wymagające lampy HPS, w zasadzie każdy może sobie pozwolić na uprawę kannabis we własnym domu.
Proporcje dzień/noc nazywa się fotoperiodem. Różne odmiany roślin z omawianej grupy pochodza z różnych krajów, szerokości geograficznych i klimatów i mają różną długość cyklu życiowego (jest to roślina jednoroczna), co oczywiście nie uniemożliwi nam uprawy przez czas dużo dłuższy niż w naturze.
Na potrzeby uprawy domowej zapewne wybierzemy tę o najkrótszym cyklu tzn ok 2-miesięcznym. A zatem na początku wzrostu krzak będzie pod fotoperiodem 18h słońca i 6h ciemności, kwitnienie zacznie się przy równych proprocjach tzn 12h słońca+12h nocy, zaś pod koniec kwitnienia 8h słońca i 14h ciemności. Dotąd realizowano to ręcznie lub półautomatycznie czyli kalendarzem, ołówkiem i włącznikiem, albo kalendarzem, ołówkiem i tzw programatorem przestawianym co kilka dni. I oczywiście, konewką.
Ale dziś mamy 21 wiek, i możemy wszystkie czynności zautomatyzować znikomym kosztem.
Jeden sterownik może nam pilnować fotoperiodu i podlewania przez cały cykl życia rośliny. Jedyny obowiązek jaki pozostanie w gestii właściciela to uzupełnienie zasobów wody raz na 2 tygodnie.
Podlewać automat może w równych odstępach czasu lub w miarę potrzeby, bazując na pomiarze wilgoci w glebie. Zaprezentowany tutaj sterownik dysponuje właśnie czujnikiem wilgotności.
na grafice powyżej widzimy układ płytki prototypowej sterownika
Ponadto, ponieważ korzystamy z bardzo efektywnego i oszczędnego energetycznie oświetlenia diodowego - możemy sobie pozwolić na zastosowanie akumulatorowego zasilania awaryjnego które, w razie awarii sieci energetycznej, nie tylko podtrzyma ustawienie kalendarza fotoperiodu, ale także umożliwi niezakłócone naświetlanie roślin przez 2 doby!
Zalecany akumulator to typowy samochodowy 12V 34Ah, przy czym może on być używany a nawet, w samochodowych kategoriach eksploatacji, zużyty - bo niezbędna wydajność prądowa jakiej ten system wymaga to nie więcej niż 2-3A :).
Dla leniwych - gotowiec growbox warszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz